Prowadzenie szkoleń staje się coraz większym wyzwaniem. Uczestnicy wiedzieli już niemal wszystko, doświadczyli wiele ćwiczeń, gier, szkolą się od wielu lat. Firmy szkoleniowe i trenerzy prześcigają się by uzyskać dla Klienta oczekiwany efekt WOW u uczestników, a ci w nosie mają czasem efekty szkoleniowe, chcą przetrwać czas, który kazano im wysiedzieć na szkoleniu.
Oczywiście nie zawsze jest tak beznadziejnie – mam wiele grup szkoleniowych, które garną się do rozwoju i chcą czas warsztatu wykorzystać jak najefektywniej, ale nadal pozostaje pewna grupa, którą trudno zadowolić. To ona staje się łatwą pokusą do tego, aby gadżety na szkoleniach wykorzystywać w coraz większej ilości, żeby zadziwiać coraz bardziej i wymyślać jak najbardziej zaskakujące sposoby na używanie maślanki, czy żółtego sera – jak stwierdził jeden z członów grupy, prowadzonej na FB dla tych, którzy chcą się dzielić inspiracjami, jak gadżety można wykorzystywać.
Żyjemy w czasach nadmiaru, gdzie dostęp do atrakcji jest ogromny i gdzie nasze zmysły, emocje i percepcja przyzwyczajone są do nieustannie zmieniającego się otoczenia.
Przed tym wyzwaniem staje też branża szkoleniowa, która jak każda, wyjdzie lepiej na tym, jeśli do trendu się przystosuje niż miałaby z nim walczyć. Gadżety na szkoleniach, w pewnym sensie, są koniecznością i pewnie w niedługim czasie, niektóre z nich, staną się po prostu narzędziami rozwojowymi, albo jak przypuszczam i wieszczę, umiejętność adaptowania ciekawostek do używania ich na szkoleniach stanie się kolejną nieodzowną kompetencją trenerską.
W takim razie już dziś pozwolę sobie na profesjonalizowanie podejścia do gadżetów na szkoleniach. Od kilku lat prowadzę warsztaty trenerskie, na których uczę jak projektować ćwiczenia szkoleniowe, których głównym zadaniem jest realizowanie celów szkolenia. Wiecej na ten temat TUTAJ Używanie do nich gadżetów może podnosić ich wartość i uatrakcyjniać, tak samo jak może je zepsuć i sprawić, że będą bezsensownie spędzonym czasem. Może zatem warto przyjrzeć się funkcjom gadżetów, jakie mogą realizować w sytuacji szkolenia, po to aby móc je wykorzystać mądrze i sprytnie.
1. Ilustrowanie treści
2. Praca z emocjami
3. Nośnik aktywności uczestników
4. Rekwizyt
Kiedy chcemy aby uczestnicy zrozumieli jakąś ideę lub zgodnie z koncepcją podwójnego kodowania (Allan Paivio*), zaczepili ją poznawczo w pamięci, warto wykorzystać do tego adekwatny gadżet. Przykładem może być tu szkolenie z zarządzania sobą w czasie i moment, kiedy tłumaczymy, że dobrze jest planować dzień pracy i pomiędzy duże bloki zadań wkładać drobniejsze czynności.
Mnie do zilustrowania tej idei służą dwie szklanki, orzechy włoskie, groch i kasza manna. Kiedy mówię o jednym z podejść do realizacji zadań, w ramach którego pracownik najpierw robi te najdrobniejsze rzeczy, żeby je mieć z głowy, później realizuje te nieco większe, żeby je puścić dalej, a następnie już na spokojnie zabiera się za duże kobyły, to wrzucam do szklanki po kolei najpierw kaszę manę, później groch a na końcu kilka orzechów. Siłą rzeczy orzechy wystają poza szklankę, co sugeruje pracę po godzinach.
Teraz zachęcam do innego podejścia – zaplanowania sobie dużych zadań i realizowania pomiędzy nimi drobniejszych, co ilustruję wrzuceniem do szklanki najpierw orzechów, później grochu i dołożeniu do tego kaszy- oczywiście w przypadku obu szklanek ilość poszczególnych przedmiotów jest identyczna. Jak łatwo się domyślić, w drugiej szklance wszystko się mieści i jeszcze zostaje trochę wolnego – np. na ploteczki z koleżanką.
Takie wykorzystanie gadżetów pozwala na metaforyczne odwoływanie się do ich nazw przez resztę szkolenia – czasem pytam „a to zadanie jest dla Ciebie orzechem czy kaszką?” i każdy z uczestników wie o czym mówimy.
Jeśli jakiś przedmiot jest metaforycznie niemal jednoznaczny, albo może się wprost kojarzyć z omawianą treścią, to jego wykorzystanie jest uzasadnione, celowe i pozwala wzmacniać przebieg uczenia się, poprzez proces kojarzenia.
Zarządzanie emocjami uczestników i wykorzystywanie ich na rzecz procesu uczenia się, to wyższy stopień wtajemniczenia w sztuce trenerskiej. Warto go opanować, bo rozwija kolejne poziomy możliwości wpływu na uczestników i wzmacnianie efektów szkoleniowych.
Użyteczne szkoleniowo mogą być różne emocje, od radości i relaksu po wściekłość i bunt – np. przeciwko do tej pory nieskutecznie stosowanym metodom. Czasem też, emocje nadają wagę edukowanej treści albo są odwzorowaniem zachowań innych potrzebnych nam do dalszej pracy w cyklu Kolba.
Kiedy uczestnicy silniej doświadczają, przy udziale emocji, lepiej rozumieją pewne zjawiska i łatwiej jest im zaakceptować konieczność zmiany swojego sposobu pracy.
Świetnym przykładem są chociażby szkolenia managerskie czy dla handlowców, gdzie wczucie się w emocje drugiej strony jest użyteczne rozwojowo i potrafi uświadomić, na etapie refleksji, jak niewiele potrzeba aby coś robić lepiej. Tu użytecznymi gadżetami są gry, karty metaforyczne, kości, różnego rodzaju łamigłówki czy chociażby coś co jest wyjątkowo przyjemne albo znacząco obrzydliwe.
Chodzi o to aby wygenerować w uczestnikach emocje, a następnie w nich, poprosić o zrobienie jakiejś rzeczy związanej z przedmiotem szkolenia.
Kiedy uczę zarządzania zmianą używam gry karcianki, zwykłej dostępnej w sklepach z planszówkami, która budzi sporo emocji. Już sama nauka gry w nią jest znakomitą ilustracją procesu komunikowania nowych rzeczy w organizacjach i generuje szereg różnorodnych możliwych reakcji- od wytrwałości w dążeniu do zrozumienia treści, po zniechęcenie i wręcz złość.
Kiedy pytam później uczestników co można było zrobić, aby te emocje były bardziej sprzyjające procesowi komunikacji, bez problemu generują rewelacyjne rozwiązania, bo sami wiedzieli czego było im w momencie gry potrzeba.
Dalej jest jeszcze ciekawiej bo gra generuje emocje rywalizacji a czasem nawet zawiści, które trudno byłoby inaczej uzyskać na szkoleniu a ich przepracowanie w procesie wprowadzania zmian jest bardzo ważne.
Praca z emocjami na szkoleniu to też zarządzanie energią w trakcie dnia i np. energetyzowanie poobiednie albo spuszczanie balona irytacji, po jakimś trudnym elemencie. Tu gadżety są rewelacyjnym dodatkiem albo wręcz mistrzem ceremonii.
Ja lubię, kiedy nawet takie elementy szkolenia są związane z edukowanymi treściami, ale nie trzeba być aż tak ortodoksyjnym i czasem po prostu można dać się ponieść na kilka minut dziecięcej zabawie. Ma to uzasadnienie jako przerywnik i zarządzanie energią do dalszej pracy.
Ta funkcja gadżetów to element mojej autorskiej metody projektowania ćwiczeń na szkolenia.
Czasem potrzebuję na szkoleniu dowolnej aktywności uczestników, która umożliwi mi trenowanie konkretnej umiejętności. Może to być na przykład potrzeba potrenowania modeli udzielania feedbacku, używania języka korzyści czy nawet modelowania roli lidera.
Oznacza to, że potrzebuję aby część grupy coś robiła a inni aby mogli wykorzystać to do trenowanej tematyki. Tu gadżety przydają się znakomicie.
Jeśli na przykład chcę aby uczestnik potrenował przekazywanie informacji, mogę poprosić go, aby przekazał grupie jak ma ułożyć wieżę z klocków, którą tylko on widzi. Jeśli chcę, aby uczestnicy trenowali feedback rozwojowy, proszę aby część grupy robiła coś trudnego – np. rozwiązywała łamigłówkę, albo robiła coś na czas, co wymaga wprawy, po to aby ktoś z uczestników mógł w trakcie dawać im informacje zwrotne według poznanych modeli.
Ta dowolna czynność warto aby była atrakcyjna i nietypowa, wcześniej nie realizowana, bo to daje więcej autentyczności oraz równe szanse wszystkim uczestnikom. Tu po raz kolejny gadżety stają się znakomitym wsparciem, bo jest ich taka różnorodność, że jestem w stanie opracować na każde szkolenie coś nowego, nawet jeśli w jednej firmie szkolę wiele grup.
To bodaj najbanalniejsze zastosowanie gadżetu, ale też niezmiernie ważne bo uatrakcyjnia warsztat, nadaje mu aktywniejszą formę, czasem wpływa na motywację do wykonywania jakiegoś ćwiczenia.
Kiedy potrzebuję aby uczestnicy generowali wielokrotnie podobne nudne na pozór rzeczy, takie jak listy argumentów czy sposoby opowiadania o produktach, zaprzęgam do tła ćwiczenia np. grę w chińczyka i pozwalam każdej grupie, która wygeneruje najdłuższą listę w danej rundzie, dokonać rzutu kostką i iść po planszy.
Grupa, która po całym ćwiczeniu jest najdalej na planszy, ma prawo np. skorzystać z jednej podpowiedzi trenera w trakcie końcowego testu wiedzy. Nagroda jest atrakcyjna, uczestnicy zmotywowani a użycie gadżetu uzasadnione, choć w żaden sposób nie związane z treścią szkolenia – służy jedynie jako rekwizyt.
Jest milion sposobów na uatrakcyjnianie przy pomocy gadżetów różnych elementów szkoleniowych, typu rundki wstępne, dobór w grupy czy dwójki albo wybór czegoś. Tam przedmiot staje się ciekawym dodatkiem i choć nie koniecznym, to jednak mile widzianym.
Warto tu może pochwalić się (bo to dowód na proces uczenia się) jedną wpadką, jaką zaliczyłam w takim właśnie elemencie szkolenia i wykorzystaniu w nim gadżetu.
Kiedy wiedziałam, że mam grupę nie skorą do zabierania głosu przyniosłam na szkolenie takiego gniotka, który jest złożony z siateczki, w której znajduje się woreczek z miękkiego silikonu a w nim ciecz. Kiedy ściśnie się takiego gniotka to między oczkami wychodzą kulki z tego silikonu i wrażenie jest świetne a doznania przezabawne.
Myślałam, że jeżeli podam zasadę, że gniotka dostaje tylko ten, kto będzie chciał zabrać merytorycznie głos, to uzyskam ciekawą dyskusję. Okazało się, że przedmiot był tak absorbujący, że uczestnicy kompletnie zapominali o jakości tego co mówią i chcieli tylko dostać go w ręce. ;)
Po kilku minutach musiałam zakończyć zabawę i zastosować inny tryb motywowania do dyskusji, bo z tego wyszła tylko świetna zabawa i nikt nie uważał na to co mówią oni sami czy inne osoby.
Używanie gadżetów na szkoleniach musi mieć swoje uzasadnienie i głęboki sens.
Najważniejsze jest to, aby uczestnicy każdą proponowaną im aktywność poddawali refleksji, uzupełniali o nową wiedzę i znajdowali dla niej praktyczne zastosowanie. Jeśli tak będzie, to nie ma znaczenia jaki gadżet i jak był użyty, ważne że służył procesowi szkoleniowemu, rozwojowi, refleksji czy pracy na emocjach lub motywacji.
Unikajmy patologii w stylu „o zobaczcie jakie mam fajne… chcecie podotykać… możecie się pobawić… „, albo opis jednego ze szkoleń, w ustach uczestnika rozmawiającego z HRem: „fajnie było, graliśmy w różne gry…”.
To skrajne przypadki i wierzę, że marginalne, a kiedy przestaję wierzyć to gorąco i z zapałem zapraszam na warsztaty trenerskie jakie prowadzę pod marką Akademia Twórczego Trenera i tam inspiruję do tego, jak gadżet zamienić na narzędzie trenerskie w służbie edukacji szkoleniowej. Zapraszam też do dołączenia do grupy, którą prowadzę na FB o nazwie Akademia Twórczego Trenera – tam dzielimy się pomysłami na to jak można uczyć różnych umiejętności w sposób ciekawy i twórczy.
* Paivio, A (1986). Mental representations: a dual coding approach. Oxford. England: Oxford University Press.